Dostałeś awans w pracy. Wszyscy gratulują, szef mówi o twoich osiągnięciach, koledzy patrzą z podziwem. A ty? Zamiast radości czujesz niepokój. W głowie kołacze się jedna myśl: „Zaraz się zorientują, że jestem tu przypadkiem. To tylko kwestia czasu, zanim odkryją, że nic nie potrafię.” Brzmi znajomo? Jeśli tak, to właśnie poznałeś syndrom oszusta.
To zjawisko psychologiczne dotyka znacznie więcej osób, niż mogłoby się wydawać. Badania pokazują, że około 70% światowej populacji w pewnym momencie życia doświadczyło tego uczucia oszukiwania innych i niedowartościowania własnych sukcesów. Co ciekawe, syndrom oszusta najczęściej atakuje właśnie tych, którzy odnoszą największe sukcesy – od studentów prestiżowych uczelni po dyrektorów wielkich korporacji.
Syndrom oszusta, znany również jako impostor syndrome, to wzorzec myślenia, w którym osoba nie potrafi uwierzyć w swoje kompetencje mimo zewnętrznych dowodów sukcesu. Takie osoby przypisują swoje osiągnięcia szczęściu, sprzyjającym okolicznościom lub nawet pomyłce innych ludzi. W ich przekonaniu sukces to nie zasługa ich umiejętności, lecz zbieg okoliczności.
Termin ten został po raz pierwszy użyty w 1978 roku przez psycholożki Pauline Rose Clance i Suzanne Imes, które badały wysoko postawione kobiety odnoszące sukcesy zawodowe. Okazało się, że znaczna część z nich, pomimo obiektywnych dowodów swoich kompetencji, uważała się za nieinteligentne i przeceniane przez innych. Początkowo sądzono, że syndrom dotyczy głównie kobiet, ale późniejsze badania wykazały, że mężczyźni cierpią na niego równie często – po prostu rzadziej o tym mówią.
W głowie osoby z syndromem oszusta toczy się nieustanna batalia między rzeczywistością a przekonaniami. Jak powiedziała aktorka Jodie Foster: „Myślałam, że to jakaś ogromna pomyłka. Że w każdej chwili ktoś podejdzie i zabierze mi Oscara, mówiąc: 'Przepraszamy, pomyliliśmy nazwiska’.” I nie jest w tym osamotniona – podobne odczucia przyznawali także Albert Einstein, Emma Watson, Tom Hanks czy Michelle Obama.

Korzenie syndromu oszusta często sięgają dzieciństwa. Psychologowie wskazują kilka charakterystycznych wzorców wychowawczych, które mogą przyczynić się do rozwoju tego zjawiska. Pierwszym z nich jest dorastanie w rodzinie, gdzie nacisk kładzie się przede wszystkim na osiągnięcia, sukcesy szkolne i perfekcjonizm. Dziecko uczy się wtedy, że jest kochane i doceniane tylko wtedy, gdy wszystko robi idealnie.
Paradoksalnie, syndrom może dotyczyć również dzieci uznawanych za wyjątkowo utalentowane, które bez wysiłku osiągały dobre wyniki. Gdy takie dziecko trafia do środowiska, gdzie sukces wymaga pracy – na przykład na prestiżową uczelnię – może poczuć, że jego wcześniejsze osiągnięcia były przypadkowe. Nagłe pojawienie się trudności staje się dowodem na to, że „jednak nie jest tak zdolne, jak wszyscy myśleli.”
Dodatkowo, osoby z lękowym stylem przywiązania – wykształconym w wyniku niestabilnych relacji z rodzicami – są bardziej narażone na syndrom oszusta. Charakteryzują się one zaniżoną samooceną, silną obawą przed odrzuceniem i tendencją do skupiania się na własnych brakach. Trudno im budować zaufanie do innych i do samych siebie.
Osoby zmagające się z syndromem oszusta często wpadają w pułapkę zwaną „cyklem oszusta” (imposter cycle). Ten mechanizm wygląda jak zamknięte koło, z którego trudno się wydostać. Jak to działa w praktyce?
Wszystko zaczyna się od otrzymania nowego zadania – projektu w pracy, egzaminu na uczelni, czy ważnej prezentacji. W tym momencie pojawia się intensywny stres, lęk i niepokój. Osoba reaguje na to jednym z dwóch sposobów: albo odkłada zadanie na ostatnią chwilę (prokrastynacja), albo rzuca się w wir ekstremalnie intensywnych przygotowań, pracując dzień i noc.
Gdy zadanie zostaje wykonane i pojawia się sukces, osoba odczuwa chwilową ulgę i satysfakcję. Jednak już po kilku godzinach czy dniach pojawiają się myśli deprecjonujące ten sukces. Ci, którzy prokrastynowali, myślą: „To tylko szczęście, że się udało mimo braku przygotowania.” Z kolei ci, którzy przygotowywali się nadmiernie intensywnie, przekonują się: „Jakikolwiek głupek mógłby to zrobić przy takim nakładzie pracy.” W obu przypadkach sukces nie zostaje przypisany własnym kompetencjom.
I tak koło się zamyka – przy następnym zadaniu poziom lęku jest jeszcze wyższy, bo „w końcu tym razem się wyda, że nic nie potrafię.” To trochę jak bieżnia, na której biegnie się coraz szybciej, ale nigdy nie można z niej zejść.
Dr Valerie Young, autorka książki o syndromie oszusta, zidentyfikowała pięć głównych typów tego zjawiska. Każdy z nich ma nieco inny sposób doświadczania poczucia bycia oszustem, choć wszystkie prowadzą do podobnych konsekwencji: lęku, przeciążenia i braku satysfakcji z osiągnięć.
Perfekcjonista stawia sobie nierealnie wysokie wymagania. Dla niego sukces musi być bezbłędny w każdym aspekcie. Jeden mały błąd podczas prezentacji? Cała prezentacja jest porażką. Projekty realizuje przez długie godziny, kontrolując każdy szczegół, bo przecież „inni zrobiliby to mniej dokładnie”. Nawet gdy osiągnie cel na 98%, koncentruje się na brakujących dwóch procentach.
Ekspert wierzy, że musi wiedzieć absolutnie wszystko, zanim nazwie siebie specjalistą. Ciągle zbiera certyfikaty, uczęszcza na kolejne kursy, czyta następne książki. Problem w tym, że wiedza jest nieograniczona, więc nigdy nie czuje się wystarczająco kompetentny, by uznać się za eksperta. Boi się wypowiadać na spotkaniach, bo „przecież są osoby, które wiedzą więcej.”
Solista musi wszystko robić sam. Proszenie o pomoc to dla niego przyznanie się do niekompetencji. Samodzielne wykonanie zadania dowodzi wartości, a każda forma wsparcia zdobywanie nagrody, która „tak naprawdę się nie należy.” Efekt? Przemęczenie i izolacja.
Naturalny geniusz zakłada, że prawdziwe talenty przychodzą bez wysiłku. Jeśli musi się czegoś długo uczyć lub wielokrotnie próbować, uznaje to za dowód, że nie jest wystarczająco zdolny. W dzieciństwie wszystko przychodziło mu łatwo, więc każda trudność w dorosłym życiu staje się potwierdzeniem, że „w końcu się okazało, iż nie jest taki utalentowany.”
Superman/Superwoman próbuje być najlepszy we wszystkich rolach jednocześnie: wybitny pracownik, doskonały rodzic, świetny przyjaciel, wzorowy sportowiec. Gdy nie udaje mu się żonglować wszystkimi piłkami idealnie, czuje się jak oszust. Nie dopuszcza myśli, że nie da się być doskonałym wszędzie.
Konsekwencje syndromu oszusta wykraczają daleko poza chwilową niepewność. To zjawisko może istotnie wpłynąć na karierę zawodową, relacje osobiste i ogólne poczucie szczęścia. Czy wiesz, jak wiele okazji przemknęło ci koło nosa tylko dlatego, że uznałeś się za niewystarczającego?
Osoby z syndromem oszusta często rezygnują z aplikowania na wymarzone stanowiska, przekonane, że „i tak się nie kwalifikują”. Nie zgłaszają swoich pomysłów na spotkaniach, bo „pewnie ktoś już na to wpadł”. Unikają wyzwań, które mogłyby je rozwinąć, bo „to nie dla nich”. A przecież badania pokazują, że mężczyźni aplikują na stanowiska, gdy spełniają 60% wymagań, podczas gdy kobiety – dopiero przy 100%. Ten procent nie odzwierciedla rzeczywistych kompetencji, lecz pewność siebie.
W życiu osobistym syndrom ten może prowadzić do wypalenia zawodowego. Ciągłe przepracowywanie się, by „udowodnić swoją wartość”, kończy się wyczerpaniem fizycznym i emocjonalnym. Relacje cierpią, bo nie zostaje energii na bliskich. Pojawia się lęk, a w skrajnych przypadkach także depresja.
| Obszar życia | Wpływ syndromu oszusta |
|---|---|
| Kariera zawodowa | Rezygnacja z awansów, unikanie wyzwań, przepracowanie |
| Zdrowie psychiczne | Chroniczny stres, lęk, obniżony nastrój |
| Relacje osobiste | Izolacja, brak czasu na bliskich, trudności w przyjmowaniu wsparcia |
| Rozwój osobisty | Odkładanie nowych projektów, unikanie nauki nowych umiejętności |
| Satysfakcja życiowa | Brak radości z sukcesów, poczucie pustki mimo osiągnięć |

Maya Angelou, słynna amerykańska poetka i pisarka, laureatka wielu prestiżowych nagród literackich, po wydaniu jedenastej książki powiedziała w wywiadzie: „Napisałam jedenaście książek, ale za każdym razem myślę: 'Och nie, teraz się wyda. Tym razem odkryją, że oszukiwałam wszystkich, a ja naprawdę nic nie potrafię’.” To wypowiedź kobiety, która otrzymała Prezydencki Medal Wolności, najwyższe cywilne odznaczenie w Stanach Zjednoczonych. Jeśli ktoś taki jak Maya Angelou czuł się oszustem, to może to normalne, że ty też czasem tak się czujesz?
Albert Einstein podobno powiedział kiedyś: „Zewnętrzne uznanie dla mojej pracy przyprawia mnie o zakłopotanie i sprawia, że czuję się jak oszust.” To człowiek, którego nazwisko stało się synonimem geniuszu. A jednak i on borykał się z wątpliwościami.
Paradoksalnie, syndrom oszusta nie jest tylko przeszkodą. Może działać jak motor napędowy. Osoby, które go doświadczają, często charakteryzuje niezwykła pracowitość, pokora i ciągłe dążenie do rozwoju. Nie spoczywają na laurach, bo… no właśnie, w ogóle ich nie dostrzegają. To sprawia, że nieustannie się uczą, doskonalą swoje umiejętności i podnoszą poprzeczkę.
Steve Jobs stosował strategię „Fake it till you make it” – udawaj, dopóki nie staniesz się tym, kim udajesz. Wielu przedsiębiorców i innowatorów przyznaje, że początkowo nie mieli pojęcia, co robią. Ale działali jakby wiedzieli, i w procesie działania rzeczywiście się tego nauczyli. W pewnym sensie ten mechanizm przypomina syndrom oszusta, tylko wykorzystany konstruktywnie.
Kluczem jest znalezienie równowagi. Syndrom oszusta motywuje do pracy, ale nie powinien paraliżować. Jak mówi Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna Facebooka: „Jest wiele powodów, dla których czuję się nadal jak oszust. Każdego dnia się budzę i myślę – mam nadzieję, że dziś sobie poradzę.” I radzi sobie świetnie.
Pierwszym krokiem do oswojenia syndromu oszusta jest… nazwanie go. Kiedy wiesz, z czym masz do czynienia, przestaje być bezkształtną grozą, a staje się konkretnym zjawiskiem, z którym można pracować. To trochę jak ze smokiem w bajce – dopóki jest niewidzialny, wydaje się przerażający. Ale gdy wyjdzie z cienia, okazuje się, że da się z nim negocjować.
Zbieraj dowody swoich kompetencji. Zacznij prowadzić dziennik sukcesów. Codziennie zapisuj jedną rzecz, którą zrobiłeś dobrze – nawet jeśli to tylko rozwiązanie trudnego problemu czy pomoc koledze z zespołu. Po kilku tygodniach będziesz mieć konkretną, namacalną listę swoich osiągnięć. W momentach zwątpienia wróć do tego dziennika i przypomnij sobie, co już osiągnąłeś.
Rozmawiaj o swoich odczuciach. Badania pokazują, że zwerbalizowanie swoich obaw wobec osoby zaufanej dramatycznie zmniejsza ich siłę. Często okazuje się, że ludzie wokół ciebie też mają podobne wątpliwości. Michelle Obama przyznała: „Wciąż mam w sobie ten cień wątpliwości. To może być mocne narzędzie. Jeśli używasz go właściwie, może cię pchnąć do przodu. Może cię zmotywować.” Rozmowa z innymi normalizuje te uczucia i odbiera im moc.
Przestań porównywać swoje kulisy z cudzymi występami. Na zewnątrz widzisz efekty pracy innych ludzi – ich sukcesy, osiągnięcia, idealnie wyretuszowane profile w social mediach. U siebie widzisz wszystko: błędy, niepewności, nieudane próby. To nieuczciwe porównanie. Każdy ma swoje kulisy pełne niepewności.
Przypisuj sukcesy właściwym przyczynom. Kiedy odniesiesz sukces, zastanów się uczciwie: czy to rzeczywiście był tylko przypadek? A może twoja wiedza, doświadczenie, ciężka praca i umiejętności miały w tym największy udział? Szczęście może pomóc, ale nie jest głównym powodem twoich osiągnięć.
Pozwól sobie na niedoskonałość. Nikt nie jest ekspertem we wszystkim. Nikt nie wykonuje wszystkich zadań perfekcyjnie. Błędy są naturalne, a pomoc od innych nie jest oznaką słabości, lecz mądrości. Jak mawiają programiści: „Dobry kod to taki, który działa, nie taki, który jest idealny.”

Syndrom oszusta zazwyczaj da się opanować samodzielnie, stosując techniki poznawczo-behawioralne i pracując nad swoją samooceną. Jednak gdy zaczyna poważnie wpływać na codzienne funkcjonowanie – paraliżuje przed podjęciem działań, prowadzi do rezygnacji z wartościowych możliwości, współwystępuje z zaburzeniami lękowymi lub depresją – warto zgłosić się do psychoterapeuty.
Terapia poznawczo-behawioralna okazuje się szczególnie skuteczna w pracy z syndromem oszusta. Pozwala zidentyfikować i przekształcić szkodliwe wzorce myślenia, budować zdrową samoocenę i uczyć się przyjmowania sukcesów. Psychoterapeuta może pomóc również w przepracowaniu doświadczeń z dzieciństwa, które mogły przyczynić się do rozwoju syndromu.
Warto też pamiętać, że terapia to nie ostateczność dla „naprawdę poważnych przypadków”. To narzędzie rozwoju osobistego, z którego korzystają ludzie na każdym etapie pracy nad sobą. Im wcześniej zaczniesz pracować ze specjalistą, tym szybciej odzyskasz pewność siebie i radość z własnych osiągnięć.
Uczciwa odpowiedź brzmi: raczej nie, i być może nie trzeba. Syndrom oszusta nie jest chorobą, którą można wyleczyć jak przeziębienie. To raczej wzorzec myślenia, który można przekształcić, oswoić i nauczyć się z nim żyć. Wielu odnoszących sukcesy ludzi przyznaje, że nadal go doświadcza, ale nauczyli się rozpoznawać jego symptomy i nie pozwalać mu kontrolować swoich decyzji.
Różnica między osobą sparaliżowaną syndromem oszusta a osobą, która go opanowała, nie polega na braku wątpliwości. Polega na tym, co robisz pomimo tych wątpliwości. Nie czekasz na dzień, kiedy poczujesz się pewny – działasz mimo niepewności. Jak powiedziała Tina Fey: „Odpowiedź na pytanie 'Czy jestem wystarczająco dobra?’ nigdy nie jest tak. I to w porządku.”
Z czasem syndrom oszusta staje się coraz cichszym głosem w głowie. Nadal się pojawia w trudnych momentach, przy nowych wyzwaniach, ale już nie krzyczy – tylko szepce. I ty uczysz się, kiedy go słuchać (bo czasem ma rację i warto zachować ostrożność), a kiedy go ignorować i iść dalej.