Moja córka jest samotna (jest starą panną)
Moja córka ma już 34 lata i mieszka sama. Nie ma partnera, spotyka się tylko z koleżankami. Niedawno randkowała z jakimś strażakiem, ale nic z tego nie wyszło. Nie ma dzieci, na szczęście ma pracę i dobrze zarabia. Czy powinnam się o nią martwić? W przypadku mężczyzny zegar biologiczny nie tyka, tak jak w przypadku kobiety.
4 Odpowiedzi
Taka sama sytuacja była z moją córką. Tzn. tak myśleliśmy. Ale nie była sama, tylko miała dziewczynę. Jest po prostu lesbijką.
Ja bym to zaakceptowała bez problemu, ale mój mąż ma trochę zatwardziałą głowę i dlatego córka bała się nam powiedzieć. W końcu najpierw powiedziała mi, potem ja powiedziałam mężowi i trochę niepotrzebnie obawiałyśmy się jego reakcji. Przyjął to całkiem dobrze.
Tak się złożyło, że jakiś kolega w pracy już mu sugerował taki scenariusz i chyba oswoił się myślowo z taką możliwością.
Córka jest bardzo szczęśliwa, jej partnerka też. Szkoda, że nie pozwala się w Polsce takim parom brać ślubu.
Podobna sytuacja jest u siostry mojego kolegi z pracy. Powiedzmy, że ma na imię Magda (to nie jest jej prawdziwe imię, ale na potrzeby tej wypowiedzi tak będę pisał).
Ona też jest orientacji homoseksualnej, jeździ z koleżanką często się spotykają, rozważały nawet zamieszkać razem, ale byłoby widać, gdyby rodzina Magdy ją odwiedzała, a często ją odwiedzają.
Długo Magda udawała singielkę i już właśnie w rodzinie zaczęto się martwić i nazywać ją „starą panną”.
Ostatnio Magda nawet znalazła gościa, który także jest homoseksualny i przedstawiła go rodzinie i robią szaradę, że są parą.
Nie wiem, jak ta sytuacja się potoczy i co będzie dalej. O tym, że Magda jest lesbijką, wie jej brat, ja i jeszcze jedna koleżanka. Nikt w rodzinie u niej nie wie, ponieważ rodzina jest bardzo konserwatywna. Scenariusz jak w trudnych sprawach.
Próbuję ją przekonać, aby przestała się ukrywać przed rodzicami, ale nie chce.
Wśród populacji zawsze było, jest i będzie około 2-3% homoseksualnych (czyli tyle, ile jest „starych panien” i „starych kawalerów”). Ale ze względu na duży konserwatyzm naszego społeczeństwa wiele osób ukrywa się ze swoją tożsamością i męczy się przez całe życie. I niejedna osoba całe życie żyje w poczuciu winy, szczególnie takie osoby, które miały religię (pranie mózgu) w szkole i starały się mieć dobre stopnie z religii.
Normalne jest, że rodzic się martwi o dzieci. Jeśli męczy Cię to bardzo, porozmawiaj z nią na spokojnie, szczerze, dlaczego nie jest z nikim w związku. Może po prostu nie chce. A może jest w różnych związkach, ale nie wychodzą i nie chce nawet zaprzątać tym głowy rodzicom.
To jest życie Twojej córki, nie Twoje. Lepiej nie mieszać się i nie dawać rad na siłę, a tym bardziej lepiej nie mówić o zegarze biologicznym. Może taki styl życia sobie wybrała. Może nie chce brać byle kogo. Może nie marzy o tym, żeby mieć dzieci. Nie wszyscy żyją według ogólnie przyjętego schematu tj. we wczesnym wieku ślub a potem to już tylko dzieci.