Czy straszyć dziecko? Czy straszenie jest dobre?
Czy powinno się straszyć dziecko, gdy nie słucha? Czy straszenie dziecka ma sens? Czy straszenie dziecka należy do dobrych, czy złych metod wychowawczych? Czy straszenie dziecka ma jakieś negatywne skutki? Ja sama jestem w ciąży i niedługo będę mieć dziecko i uważam, że nie powinno się straszyć. Mój brat zaś ciągle czymś straszy swoją córkę, która nawet choinki się boi zimą, bo ją straszył, że ją na niej powiesi. Wszystkiego się prawie boi. Czy to właśnie przez to ciągłe straszenie?
6 Odpowiedzi
Twój brat to skończony idiota i gdyby wychowywał dziecko w cywilizowanym kraju, to by je mu zabrali. Ale w Polsce jest dzicz i nawet najwięksi debile mogą wychowywać dzieci.
Straszenie dziecka ma fatalny wpływ na psychikę dziecka. Dziecko będzie zalęknione, mogą rozwinąć się różnorakie fobie, stany nerwicowe, stany lękowe. Straszenie dziecka ma mniej więcej takie same skutki, jak przemoc. Szczególnie, jeśli się go nadużywa.
Rodzic, który straszy swoje dziecko, sam sobie szkodzi. Ponieważ dziecko prędzej czy później orientuje się, że groźby rodzica to kłamstwa, dodatkowo rodzic jest niekonsekwentny w tym, co mówi i w oczach dziecka rodzic traci autorytet. Przestaje być posłuszne, olewa prośby i rozkazy rodziców i zaczynają się poważne problemy wychowawcze.
Niektórzy rodzice wtedy posuwają się do przemocy, jak groźby już nie działają, i to jest przekroczenie wszelkich granic rozsądku i rozumu.
Wiem to po sobie i studiowałem też psychologię.
Moi rodzice i starszy brat w dzieciństwie mnie lubili straszyć, do dziś mam problemy z pewnymi fobiami, które rozwinęły się w wyniku tego straszenia.
Kiedy byłem dzieckiem, byłem bardzo nieposłuszny. Moi rodzice są imbecylami i tłumaczą sobie moje nieposłuszeństwo tym, że taki już byłem, taki się urodziłem.
Ale tak nie jest. Gdy dziecko jest nieposłuszne, to nie dlatego, że takie się urodziło. Nikt nie rodzi się posłuszny czy nieposłuszny.
Rodzicie sami doprowadzają do tego, że dziecko ich nie słucha i powstają problemy wychowawcze. Między innymi wtedy, gdy straszą swoje dzieci.
Inne sytuacje to takie, gdy rodzice przy dziecku się kłócą, wyzywają, nie okazują sobie szacunku, podważają się nawzajem. Dziecko to widzi i traci do rodziców respekt.
Tak było w moim przypadku i do dziś nie mam respektu do moich rodziców i nigdy nie będę mieć. Już dawno są po rozwodzie i do dziś nie wyciągnęli żadnych wniosków i całe życie popełniają te same błędy.
Nie każdy człowiek mądrzeje z wiekiem. Trzeba się rozwijać.
A jak powiesz takiemu imbecylowi wychowującemu dziecko, żeby poczytał literaturę na ten temat, to Ci odpowiada, że nie nauczysz się z książek wychowywać dziecka. W Polsce z jakiegoś dziwnego powodu panuje takie durne przekonanie. I mamy jednych z najbardziej niekompetentnych rodziców w Europie.
Z książek i kursów można się bardzo dużo nauczyć na temat wychowywania dzieci.
Strasznie dziecka to duży błąd. Będzie nieprzygotowane do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Będzie wycofane w szkole, a potem w relacjach międzyludzkich. Bo ludzie jak widzą kogoś cichego i przestraszonego, to lubią jeszcze mu dołożyć, a dzieci w szkołach bywają okrutne dla swoich kolegów, zresztą dorośli później też.
To wszystko potem będzie skutkowało brakiem pewności siebie, wycofaniem, być może skrajnym introwertyzmem, fobiami, a to z kolei też może być powodem niskiej samooceny, depresji itd. Lepiej tego nie robić, chyba, że chce się wychować osobę, która będzie przez całe swoje życie musiała borykać się problemami psychologicznymi.
Straszenie dzieci to zły pomysł, bo powoduje to wyrobienie w nich lęków i fobii różnego rodzaju. Poza tym to nie jest metoda wychowawcza jaką należałoby stosować wobec dziecka. Brat się zachowuje jakby był z rodziny dysfunkcyjnej…
Straszenie dzieci prowadzi do zaburzeń lękowych i zaburzeń rozwojowych. Dziecko regularnie straszone czymś nie rozwija się tak jak inne dzieci. Może to nawet doprowadzić do długotrwałej nerwicy.
Puszczenie jakiejś strasznej bajki może pomóc rozwojowo, ale straszenie aby dziecko czuło się bezpośrednio zagrożone – w żadnym wypadku.