Czy weterynarz może odmówić pomocy kotu?
Wczoraj tj. 16 kwietnia mój kot mial wypadek. Spadł, zrobił mu się krwiak na oku wyglądał tak, jak by to oko sie wylało. Czy weterynarz ma prawo odmówić obejrzenia i pomocy w takich nagłych wypadkach? Lekarze pokierowali nas ponad 110 km dalej bez nawet spojrzenia czy podania leków przeciwbólowych.
6 Odpowiedzi
Tak, weterynarz ma takie prawo. Weterynarz nie jest robotem, tylko człowiekiem.
Być może wcześniej pracował przez 12 godzin. A może akurat miał zaplanowany inny zabieg innego zwierzęcia albo kilku zwierząt i nie ma czasu. A może być na urlopie w górach. Może jest chory. Może pół godziny temu urodziło mu się dziecko. Może zmarła mu matka.
To nie jest wina weterynarza, że kot jest w takiej sytuacji, lecz wina właściciela kota, który dopuścił do takiej sytuacji. Jeśli trzeba jechać 110 km, właściciel kota powinien wsiadać i jechać. Albo ewentualnie obdzwonić inne kliniki.
Każdy weterynarz i każdy lekarz to też jest człowiek.
Gdybym ja był weterynarzem, bo tym w ogóle nie odbierał telefonu w ten weekend. Każdy człowiek musi odpocząć. Jedna na ileś tam klinik reaguje w takie dni jak teraz – szczególnie takie, gdzie jest dużo weterynarzy i zawsze zostawiają jednego na dyżurze.
Polecam Ci zapoznać się, czym jest wypalenie zawodowe i skąd się bierze.
Twoje pytanie „czy weterynarz może odmówić pomocy kotu” sugeruje, że wg Ciebie weterynarz powinien być niewolnikiem. Co by było, gdyby weterynarz nie mógł odmówić? Gdyby wprowadzono takie prawo, które nakazuje mu pomagać w każdej sytuacji?
Miałby pracować 24h na dobę, ponieważ ludzie nie potrafią upilnować swoich zwierząt? I miałby być na każdy telefon i na każde zawołanie?
Kupując zwierzę, ponosisz pełną odpowiedzialność za jego zdrowie. Nie twój weterynarz.
Weterynarz nie jest kamerdynerem.
Nie wiem gdzie ty mieszkasz, jeśli masz 110 km do innej kliniki, chyba w Kazachstanie.
Ja miałam podobną sytuację do twojej, ale od innej kliniki mieliśmy 60 km i oczywiście pojechaliśmy. Mój weterynarz też odmówił, ale nie miałam do niego pretensji, nie każdy może sobie pozwolić mieć otwarte 24 godziny na dobę.
Niestety różnie to bywa. Weterynarz mógł być czymś zajęty, być gdzieś dalej albo mógł na przykład być po wypiciu alkoholu. Różne są powody. W klinice, do której ja jeździłam z moim psiakiem było tak, że w nagłych przypadkach trzeba było dzwonić i zawsze jakiś lekarz odpowiedział na zgłoszenie. Ale tam tych lekarzy jest chyba 4 albo 5. Na wsiach i w małych miastach jest jeden weterynarz i wtedy pojawia się czasem taki problem.
Urok mieszkania w Bieszczadach